My Testament
translated by Michael Mikos
I have lived with you, suffered and shed tears with you.
No noble person have I ever passed aside.
Today I leave you, ghosts in shadows to pursue,
And if happiness were here – in sorrow I stride.
I have not left behind me a single offspring
Either to play my lute or to carry my name ;
My name has passed away like a flash of lightning,
And will last for generations like an empty strain.
But you that have known me, pass to all in legend
That I wore out my youth for the land of my fathers ;
When the ship struggled – I stood at the mast to the end,
And when she was sinking – I too drowned in deep waters...
Yet some day, pondering about the destined lot
Of my poor homeland, any noble man will consent
That my spirit’s cloak was not by begging begot,
But as my ancestors’ glories shines resplendent.
Let my faithful friends at night gather together
And burn up my poor heart in die leaves of aloe,
Return it to die one who gave it to me later :
So the world pays mothers – giving them ashes to stow...
Let my friends sit down, each one holding a goblet,
And drown in wine my burial – and their own despair...
If I am a spirit, I’ll appear to them yet,
If God frees me from torment, I will not come there...
But I beg you – let the living not lose hope ever
And bear the torch of learning before their compatriots ;
And when called, go to their death one after another,
Like the stones tossed by the Lord onto the ramparts...
As for me – I am leaving a small group of friends,
Those who were able to love my haughty spirit ;
One can see I have fulfilled God’s hard assignments
And assented to have here – an unwept casket...
Who else would go on without the world’s accolades,
Such indifference to the world as I display ?
To be the helmsman of a boat that’s filled with shades,
And fly off as quietly as the shade flies away ?
And yet I leave behind me this fateful power,
Useless while I live... it just graces my temples ;
But when I die, it will, unseen, press you ever,
Till it remakes you, bread eaters – into angels.
Testament mój
Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami,
Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny,
Dziś was rzucam i dalej idę w cień - z duchami -
A jak gdyby tu szczęście było - idę smętny.
Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica
Ani dla mojej lutni, ani dla imienia: -
Imię moje tak przeszło jak błyskawica
I będzie jak dźwięk pusty trwać przez pokolenia.
Lecz wy coście mnie znali, w podaniach przekażcie,
Żem dla ojczyzny sterał moje lata młode;
A póki okręt walczył siedziałem na maszcie,
A gdy tonął - z okrętem poszedłem pod wodę...
Ale kiedyś - o smętnych losach zadumany
Mojej biednej ojczyzny - przyzna kto szlachetny,
Że płaszcz na moim duchu był nie wyżebrany,
Lecz świetnościami dawnych moich przodków świetny.
Niech przyjaciele moi w nocy się zgromadzą
I biedne serce moje spalą w aloesie,
I tej, która mi dała to serce, oddadzą -
Tak się matkom wypłaca świat, gdy proch odniesie...
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb - oraz własną biedę:
Jeżeli będę duchem, to się im pokażę,
Jeśli Bóg [mię] uwolni od męki - nie przyjdę...
Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucone na szaniec!...
Co do mnie - ja zostawiam maleńką tu drużbę
Tych, co mogli pokochać serce moje dumne;
Znać, że srogą spełniłem, twardą bożą służbę
I zgodziłem się tu mieć - niepłakaną trumnę.
Kto drugi bez świata oklasków się zgodzi
Iść... taką obojętność, jak ja, mieć dla świata?
Być sternikiem duchami niepełnej łodzi,
I tak cicho odlecieć, jak duch, gdy odlata?
Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna,
Co mi żywemu na nic... tylko czoło zdobi:
Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna,
Aż was, zjadacze chleba - w aniołów przerobi.
— Juliusz Słowacki
#patriotic-freedom #patriotism #poem #death